Dni na Lofotach błogo nam mijały pewnie dlatego, że byliśmy zachwyceni każdym widokiem. Sieć mostów łączących wysepki przemierzaliśmy w szybkim tempie. Momentem kulminacyjnym były urodziny Bartka- które spędziliśmy na szczycie góry w miejscowości Å

Nazwa tej miejscowości wzięła się stąd, że litera Å jest ostatnią w alfabecie norwerskim, a sama  miejscowość jest ostatnim miejscem, do którego można dojechać samochodem. Dalej jest już tylko morze…

Chociaż Karaiby Północy bardzo nam się spodobały i chcieliśmy pozostać na Lofotach dłużej, trzeba było już jechać na południe, bo powrót do kraju miał odbyć się na promie ze Szwecji. Czas uciekał nieubłaganie, a po drodze miały nas spotkać legendarne norweskie stworzenia…….TROLE!