1. Wszędzie w Gruzji jest pięknie

Gruzja niewątpliwie jest krajem wartym wydania nawet pokaźnej sumki i przejechania tysięcy kilometrów. Wielkość, a właściwie jej niewielkość działa na korzyść zwiedzającego, gdyż mając nawet kilkanaście dni jesteśmy w stanie zobaczyć wiele. Przejeżdżając przez wioski, które bardzo często uwypuklają biedę i zaniedbaną infrastrukturę można jeszcze zaliczyć taki widok do miejscowego folkloru. Uznajemy, że walące się chaty, dziurawe drogi, postkomunistyczne bloki są częścią gruzińskiej tożsamości i mają swój urok. Wjeżdżając jednak do miast byliśmy zaskoczeni brzydotą i stęchlizną, która dosłownie buchnęła nam w twarz. Tbilisi, Kutaisi, Batumi mimo tego, że miasta mocno się zielenią i posiadają miejsca nawet ładne dla oka, przemierzaliśmy spory ich obszar z dezaprobatą i rozczarowaniem. Brud, ciasnota, kicz to skojarzenia, które nam przychodziły na myśl. Mimo, że stare Tbilisi, czy katedra Bagrati w Kutaisi zrobiły na nas wrażenie, zdecydowanie nie powiemy, że Gruzja jest wszędzie piękna! 

tbilisi2
2. Gruzja jest tania

Istnieje powszechne przekonanie, że jeśli kraj jest biedny i zaniedbany, a do tego warto go zobaczyć i turystyka nie jest tam tak mocno rozwinięta, to będzie tani jak barszcz! Nic bardziej mylnego. 

Ponieważ Gruzję najlepiej zwiedza się samochodem, tudzież korzystając ze środków lokalnego transportu (marszrutki, taksówki), trzeba za to niemało zapłacić. Dla osób, które, jak my, przyjechały do Gruzji własnym samochodem pozostaje kwestia tankowania- która jest porównywalna z polskimi cenami, czyli drogo. Dla tych, którzy przyfrunęli dochodzi koszt wynajęcia samochodu (najlepiej 4×4) i oczywiście benzyny. Pamiętać należy również o obowiązkowym ubezpieczeniu, które najlepiej kupić przez internet przy wjeździe do Gruzji własnym samochodem. A jeśli masz to szczęście posiadać własną furę i przypadkiem znajdziesz się w dużym mieście, lub chociażby w stolicy- nie zapomnij o opłacie za strefowe parkowanie. 

Stołowanie się w restauracjach, czy nawet przydrożnych barach jest niesamowicie drogie, w stosunku do niskiej jakości podawanych potraw w niektórych miejscach. 

Co do kupowania na straganach i od lokalnych rolników, o ile pierwsza opcja może być opłacalna zwłaszcza w większych miastach, gdzie konkurencja wymusza niższe ceny, o tyle drugi sposób bywa zwodniczy. Zdarzało się nam, że postawieni pod ścianą kupowaliśmy lokalne jaja, wina, czy miody i albo te produkty były słabe jakościowo (bardziej się opłaca kupić sprawdzone, choć droższe wino w winiarni, czy supermarkecie, niż drogie i zepsute wino od babuszki), albo trzykrotnie przewyższały polskie ceny.  

Tani był jedynie chleb, oraz marketowe wino. Zdarzały się tanie stragany, ale zawsze warto najpierw pytać i się upewniać, nie dawać sprzedawcy nadziei na wielkie łupy, bo może okazać się, że z naszego dobrego serca, opustoszeje całkowicie portfel.

3. Gruzini kochają Polaków
Trudno powiedzieć właściwie, co Gruzini w ogóle myślą. Ich aparycje nie zdradzają za wiele, nawet przy bliższym poznaniu. Mijając setki gruzińskich ludzi podczas naszego ponad 3 tygodniowego pobytu w tym kraju, stwierdzaliśmy, że są oni poważni i smutni. Nie uśmiechają się i nie zachęcają do tego innych. Trudno dziwić się takim obrazom, zwłaszcza na wioskach. Warunki do życia, sytuacja polityczna i gospodarcza, sąsiedztwo Rosji za płotem- z czego Ci ludzie mają się cieszyć? Kojarzą Polaków i wydaje nam się, że cenią nas za szczodrość i szczerość, jednak rzadko to okazują. Barierą w otwartości dla nich jest także język, gdyż angielski znają bardzo rzadko, a rosyjskim my osobiście nie władamy. Może przy czaczy i rosyjskich opowieściach zdarza im się śmiać na całe gardło, ale z naszej perspektywy jedynie o takich sytuacjach słyszeliśmy, nigdy nie przeżyliśmy. Co więcej  zdarzało się tak, że ktoś nas zbywał i nie chciał pomóc w potrzebie, a widzieli w nas jedynie pieniądze, nazywali Niemcami, czy Francuzami. 
4. Gruzińska kuchnia jest pyszna
 

Co prawda nie mieliśmy okazji spróbować wielu dań oprócz Chaczapuri w kilku odsłonach, w tym najlepszego, według nas, Chaczapuri Adżarskiego z jajkiem, Chinkali, Ajabsandali (warzywne leczo) oraz lokalnych miodów, jaj, win i serów. Próby te podejmowaliśmy w przeróżnych miejscach, w przydrożnych barach, ale i w lepszych restauracjach w stolicy. Trzeba szczerze powiedzieć, że gruzińska kuchnia jest ciężka i tłusta, słabo doprawiona i niestety monotonna. Najlepsze, co jedliśmy przygotowano nam w polskiej restauracji w Udabno zwanej Oasis Club. A resztą dań bardzo szybko męczyły się nasze żołądki. O ile Chaczapuri można było zamawiać częściej, gdyż był to jedynie placek z serem, choć dosyć zamulający, to jednak dobry. O tyle przy każdorazowym zamówieniu Chinkali dostawaliśmy skrętów żołądka przez tłuszcz i mięso z podejrzanych źródeł. Wino w dobrych restauracjach było dobre, a kupione u babinki na straganie wylaliśmy do rowu. 

5. Gruzini to Rosjanie

Będąc jeszcze w Polsce wielokrotnie słyszeliśmy: Gdzie wy tam do tych Rusów jedziecie? Co prawda Gruzja graniczy z Rosją i w przeszłości Rosjanie wielokrotnie traktowali te ziemie, jak własne, a burzliwa historia i korzystanie nadal z języka rosyjskiego przez Gruzinów może mieć jednoznaczne skojarzenia, ale to błędne myślenie. Gruzini nie są Rosjanami i wielokrotnie podkreślają swoją niezależność. W podróży często pytali nas, co myślimy o stanowisku Rosji wobec Ukrainy i ciekawi byli naszych odpowiedzi. Podróżując po całym kraju widzieliśmy niezliczone przypadki solidarności z Ukrainą, flagi, napisy, naklejki. Dlatego niech Cię nie zwodzą azbestowe bloki pokomunistyczne, język, czy spora ilość Rosjan. Gruzja jest osobnym Państwem, w dodatku przyjaznym i nie lubiącym wtrącać się w życie obywateli, nie mówiąc już o turystach.