Gorce- lubimy te góry. Są urokliwe, zalesione , a w dobrą pogodę świetnie widać z nich Tatry. Tym razem postanowiliśmy zobaczyć je o wschodzie słońca.

Ostatnio często wyjeżdżamy wieczorem, żeby być na miejscu w środku nocy, kimnąć gdzieś na parkingu, wejść na “punkt widokowy” aby móc doświadczyć początku dnia, przebudzenia świata i natury. 

Tak też zrobiliśmy i tym razem. Naszym celem był punkt widokowy na Lubaniu. Gdy jednak tam dotarliśmy okazało się, że cała wieża jest zajęta przez ranne ptaszki. Odpuściliśmy i na okolicznym wzgórzu złapaliśmy pierwsze promyki tego dnia. Dzień obudził się do życia, a my marzyliśmy, żeby gdzieś kimnąć. 

Szukaliśmy odpowiedniego miejsca i voila! Znaleźliśmy jakąś ścieżkę dydaktyczną z ogromnym stołem, ławami i paleniskiem na ognicho. Idealna polanka z widokiem, ale samochód daleko, a tam kuchenka nasze zapasy glutaminianu sodu, a to najlepsze lekarstwo na poranną zamułę. Poszliśmy do samochodu, przestawiliśmy go najbliżej szlaku i z potrzebnym sprzętem poszliśmy się rozgościć. Spędziliśmy w tym edenie cały piękny i słoneczny dzień, kilka razy urwał nam się nawet film.

 Ja głównie czytałam, a mój mąż gapił się na Tatry. Było to idealne miejsce do ich oglądania. I za to właśnie tak kochamy Gorce 😉